Forum Forum Ludzi Pozytywnie Zakręconych Strona Główna Forum Ludzi Pozytywnie Zakręconych
"Kto pod kim dołki kopie, od miecza ginie"


The ice-cream man diary :)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Ludzi Pozytywnie Zakręconych Strona Główna -> Autostop
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
qrczak7
Woźny



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z nowego, lepszego świata.

 PostWysłany: Pią 21:06, 23 Wrz 2005    Temat postu: The ice-cream man diary :) Back to top

Zapiski te są świadectwem wszystkiego, co przeżyli dwaj lodziarze, podczas tegorocznych wakacji. Wszelkie nazwy miejscowości zostały utajnione, tak, by niemozliwe było zidentyfikowanie miejsc, osób i wydarzeń. Miłej lektury Wink

Cytat:

***
Punktualnie o piątej rano maszynista Waldek wsiadł do swojej lokomotywy i rozkoszował się zapachem lipcowego poranka. Jak urzeczony patrzył
na wszystkie wielkie dźwigi w Stoczni G-skiej. Nie zauważył, że już pięć minuttemu powinien ruszyć w trasę G.-W.-H. W pewnej
chwili zagadnąl go konduktor:
-Waldek, czego jeszcze nie jedziemy, przecież juz gwizdałem.
Istotnie, wszscys konduktorzy odgwizdnęli już na odjazd i teraz cała rzecz leżała w rękach maszynisty.
-Jeszcze musze troszke podładować akumulatory - odparł Waldek, podlączając lokomotywe pod linie trakcyjne tak, by jego kłamstwo stało się
zgodne z prawdą.
Niemniej jednak wskazówka zegarka dawno minęła wartośc, która wskazywała porę odjazdu pociągu relacji G.-H. Nie należało juz dłużej zwlekać.
Pociąg ruszył. Z początku powoli, później jednak nabierając tempa. Słoneczne refleksy odbijały się od srebrnego kokpitu lokomotwy. Ptaki wygwizdywały
swoje pieśni, a maszynista, w wyjątkowo dobrym humorze, wtórował im, to wyklepując odpowiednie rytmy na kolanach, to nucąc coś pod nosem.
W pewnym momencie usłyszał wyjątkowy motyw muzyczny, którego autorem był skowronek lecący tuż nieopodal lokomotywy. Maszynista długo wsłuchiwał sie
w to niezamierzone dzieło sztuki i gdy już rozpoznał linie melodyczną ptasiego utworu, zawtórował mu przy dwóch ostatnich dźwiekach na... klaksonie lokomotywy.

***

Pociąg właśnie wtaczał sie do W. Tuż przed dworcem maszynista oznajmił wjazd pociągu dwukrotnym, wyjątkowo dlugim sygnałem klaksonu.

***

Świdrujący dźwięk przedarł się przez torowisko i niewiele sobie robiąc z wczesnej pory dnia wdarł sie do namiotu, w którym po ciężkiej nocy
odpoczywali dwaj lodziarze.
[NIEBO ROZWIERA SIĘ I WIDZISZ MODERATORÓW, KTÓRZY Z DEZAPROBATĄ SPOGLĄDAJĄ NA TE WULGARYZMY] mać! - rzekł pierwszy sennie - co im [NIEBO ROZWIERA SIĘ I WIDZISZ MODERATORÓW, KTÓRZY Z DEZAPROBATĄ SPOGLĄDAJĄ NA TE WULGARYZMY] [NIEBO ROZWIERA SIĘ I WIDZISZ MODERATORÓW, KTÓRZY Z DEZAPROBATĄ SPOGLĄDAJĄ NA TE WULGARYZMY]ło żeby o takiej porze tak [NIEBO ROZWIERA SIĘ I WIDZISZ MODERATORÓW, KTÓRZY Z DEZAPROBATĄ SPOGLĄDAJĄ NA TE WULGARYZMY]ć....
Mhgublhu - zabulgotał drugi gniewnie, po czym przewrócił się na drugi bok.

***
Niemniej jednak niewielu ludzi był w stanie położyc się spac po usłyszeniu tak potwornie głośnego dźwięku. Lodziarze nie należeli w tej
kwestii do wyjątku - chcąc, czy nie chcąc - musieli wstać. Inna sprawa, że pozostałości po zeszłonocnym alkoholu wciąż nieznośnie tętniły w
głowie utrudniając każdą czynnośc, której tego ranka podjęli się lodziarze.
Lodziarze wciąż leżąc prowadzili rozmowę:
- Yyyyy, widzisz cokolwiek ? - zapytał nagle jeden, zdobywając się na wielki wysilek.
- cokolwiek ? - zapytał senie drugi.
- Nooo... czarno jest, rozmazane, czy jakieś... kształty ? - zapytał pierwszy z wysiłkiem.
- Kształty...
- No, więc nie oślepliśmy - pierwszy skwitował całe badanie nikłym usmiechem, który zaraz jednak został zastąpiony grymasem bólu.

***

Po upływie dwóch godzin, nasi bohaterowie wciąż leżeli w namiocie. Przybyło im nieco sił witalnych i
własnie wchodzili w najgorsze stadium poimprezowego bólu głowy (w skrócie KAC-a). Jeki dały się słyszeć nie tylko w namiocie lodziarzy.
-Jezuuuuu... umieraaaaaaaaam....- westchnąl przeciągle jeden.
-Wiesz co ? przydałoby się nastawić wody na kawę - powiedział nagle drugi.
Chwile potem jeden z lodziarzy, z trudem zachowujący równowagę, wyszedł z namiotu, potykając sie przy okazji o walające się wokół namiotu smieci.
Powolnym, tanecznym nieco krokiem zmierzał w kierunku toalet, przy których stał aneks kuchenny. Powłócząc nogami i kląc na wszystko co się dało
lodziarz dotarł do umywalki z lustrem, po czym spojrzał na swoje odbicie.
- [NIEBO ROZWIERA SIĘ I WIDZISZ MODERATORÓW, KTÓRZY Z DEZAPROBATĄ SPOGLĄDAJĄ NA TE WULGARYZMY] mać ! - przeraził się nie na żarty
Jeszcze chwile stał przerażony wyglądem wojej twarzy, po czym zastosował terapie, którą kaca leczyło się od stuleci - włożył głowę pod kran.
stał tak jeszcze chwilę i czuł, że nieznośne pulsowanie powoli ustaje. Po pięciu minutach wyłączył wodę i spojrzał na postać, która własnie
wtaczała się do łazienki. Był to niejaki S. On również przestraszył sie tego co zobaczył w lustrze i równiez zastosował terapię pod kranem.
Lodziarz przyglądał mu się z niemałym rozbawieniem.
- Widzę, że sie nie oszczędzalismy - mruknąl ironicznie lodziarz.
- Noooo... jak juz pić - to do konca
- Co tam piłes, że tak wyglądasz ? - zapytał lodziarz
S. podniósł głowę, chwle popatrzył na lodziarza, po czym usmiechnąl się i odparł:
- Widze, że komuś urwał sie film, przeciez piłes razem z nami tequille...
Lodziarz powoli zacząl sobie przypominac co stało się zeszłej nocy. Rzeczywiście, wersja zdarzeń, którą prezentował Siwy była bardzo prawdopodobna.
- Nie pije więcej - mruknąl lodziarz z nadzieją, że uda mu sie dotrzymać obietnicy.
Spoglądnąl raz jeszcze na Siwego i wyszedł z toalety. Stanąl przy starym zepsutym aneksie kuchennym i starał się zapalić jeden palnik. Po rzuceniu
kilku zaklęć (powiedzmy, że niemagicznych) oraz poparzeniu sobie palca lodziarz wstawił wodę do gotowania. Ten niespodziewany sukces nastawił
go optymistycznie do zbliżającego sie dnia. Usiadł na składanym leżaku i zapalił papierosa, czekając, aż w międzyczasie zagotuje się woda. Gwizd czajnika
Rozległ się w momencie, gdy lodziarz skończył palić.
- To się nazywa koordynacja działań - mruknąl lodziarz wesolo.
Lodziarz zalał dwie kawy, wsypał troche cukru, po czym odszedł z nimi do namiotu. Tam dał drugą kawe koledze, po czym opowiedział o zdumiewających
efektach terapii kranowej. Drugi z lodziarzy niewiele myśląc równiez wybiegl się jej poddac. Lodziarz pił kawę, jadł kanapke z dżemem i rozmyślal nad
kolejnym dniem ciężkiej pracy.
- która godzina - Zapytała wracajacego spod kranu kolegę.
- Za dziesięć - odpowiedział.
- [NIEBO ROZWIERA SIĘ I WIDZISZ MODERATORÓW, KTÓRZY Z DEZAPROBATĄ SPOGLĄDAJĄ NA TE WULGARYZMY] mac ! - zaklął pierwszy
W tym momencie jeden z lodziarzy zerwał się z miejsca (przewracając przy tym szklankę z kawą) zaklął niemiłosiernie, przywdział żółtą koszulke i czapeczkę,
zarzucil plecak i biegiem ruszył w kierunku dworca PKP.

***

Dworzec PKP jak to zykle o tej porze dnia był pełny. Wszyscy którzy chcieli sie dostac do któregokolwiek miejsca na Półwyspie H-skim, musieli zacząć własnie tu.
Tak się złożyło, że równiez nasz lodziarz codziennie dojeżdżał pociągiem na H. W swej naiwnosci sądzil, że pięc minut przed odjazdem nie bedzie juz kolejek.
Niestety, kolejki były. I to tak długie, że nie było szans by kupic sobie bilet. Lodziarz zaklął wyjątkowo obelzywie w stosunku do bogu ducha winnego zarządu PKP,
po czym usiadł na ławeczce przed kasą i jął mysleć. Rozmyślania przerwał pewien znajomy alkoholik, który tradycyjnie wybrał sie na poranna łapanke turystów.
- Co jest, nie możemy kupic biletu ? - zapytał.
- Nom, szefie, pomógłbyś mi ? - zapytał lodziarz i twarz mu pojasniała.
- jasne, o co chodzi ? - zapytał
- Zostaw rower i chodź ze mną do środka.
Chwile potem dwójka młodzienców (no dobra, młodzieniec i mężczyzna) weszli do budynku dworca PKP w W.
- Jezu ! on już odjeżdża ! - powiedział lodziarz nienaturalnie głośno, jakby kierując swoja wypowiedź do tłumu kupujących.
- Jezu, mówię ci Marcin, juz zamykają drzwi, chyba będziemy musieli kupić u konduktora ! - lodziarz starał się udawać zwykłego turystę.
Te i parę podobnych wypowiedzi wystarczyło, by wypędzic spanikowanych amatorów podróży pociągiem spod kas.
- Ulgowy do K. - powiedzial lodziarz do sprzedającej bilety.
- Niezle to było - powiedziała ze śmiechem młoda dziewczyna, po czym podała lodziarzowi bilet.
Pociąg juz odjeżdżał, gdy w ostatniej chwili, do ostatniego wagonu wskoczyła postać w żółtej koszulce, na której winiał nadruk "KORAL"

***

Lodziarz jechał już pociągiem. Z całego dnia dojazd do pracy lubił najbardziej. Nucił wesoło przepychająć się pomiędzy ludźmi na korytarzu. Niestety, pociąg był zbyt przeludniony, by znaleźć sobie jakiekolwiek miejsce siedzące. Lodziarz pogodził się z tym faktem.
- Może w Ch. ktoś wysiądzie - pomyślał.
Pociąg mknąl powoli rozwiewając poranne mgły, które wciąż zalegały nieopodal torów. Istotnie, kolej zblizała się do Ch., gdzie, jak lodziarz wiedział z doświadczenia, wysiadało bardzo wiele osób. W przedziale obok zwolniło się miejsce, które natychmiast zająl lodziarz. Wyciągnąl otrzymaną od roznosiciela bezpłatną gazetę "METRO" i zabierał się do zapalenia papierosa, gdy nagle...
- Hej, tu nie wolno palić !
Lodziarz spojrzał na krzyczącego. Był to mężczyzna w wieku... trzydziestu lat. Małe oczka świeciły złosliwością. Normalnie lodziarz schowałby papierosy i nie wdawał sie w sprzeczkę, jednak w mężczyźnie było coś, czego lodziarz w ludziach bardzo nie lubił, zatem postanowił nie ugiąć się.
-Jak to nie wolno, to przedział dla palących - odparł.
- To nie jest przedział dla palących, nie widzisz przekreślonego papierosa na szybie - powiedział ukazując palcem znak na szybie wagonu.
- Ten znak dotyczy korytarza, a nie przedziału, to przedział dla palących.
- To nie jest przedział dla palacych !
- Ciekawe zatem po co znajdowałyby sie tu popielniczki - rzekł znudzony lodziarz.
- To nie popielniczki, to śmietniczki - rzekł zdenerwowany pasażer.
Lodziarz zachihotał, podobnie jak reszta pasażerów w przedziale. Podniósł wieczko popielniczki-śmietniczki i sporzał nań z zaintersowaniem i udawanymn oburzeniem.
- Prosze popatrzeć, jak to kultura w narodzie upada, rodacy wyrzucają popiół do śmietniczek.
- No to może wyjdę po konduktora i się zapytamy - widocznie nie chciał wyjśc na idiotę, już nie tyle przede mną, co przed pozostałymi podróznymi.
- Nie ma sprawy, niech pan idzie - rzekł lodziarz.
- Znajomośc prawa sie przydaje - odparł z mądrą miną.
- Ignorantia Iuris Nocet, jak juz dbamy o ścisłość.
W tym momencie pociąg zacząl hamować i ów nieszczęsny człek musiał wysiąść. Lodziarz, czekał, czy ktoś znów nie rzuci jakiejś uwagi, ale reszta nie miała ochoty na kłótnię, zatem zabrał się za czytanie gazety, paląc przy tym papierosa.

***

Postac w żółtej koszulce i czapeczce przemierzała Kuźnicę. Ludzie odwracali głowy mierząc dziwnie ubranego młodzienca wymownymi spojrzeniami. Lodziarz, bo to o nim mowa, nauczył się ignorowac te natrętne spojrzenia i nic sobie z nich nie robiąc wparował do sklepu spożywczego.
- Westy, Arctica i dwie nektarynki - rzekł lodziarz.
Uiścił należność, zapakował wszystko do plecaka i ruszył w kierunku lodówki. Poczekał chwile na panią domu, która akurat coś gotowała, wziąl klucze i udał się, by pobrać lody.
-pięc, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia. Dobra, teraz te po pięć - pięć, dziesięć, to razem będzie... ? [NIEBO ROZWIERA SIĘ I WIDZISZ MODERATORÓW, KTÓRZY Z DEZAPROBATĄ SPOGLĄDAJĄ NA TE WULGARYZMY] mać.
Lodziarz wyciągnąl wszystkie lody i zacząl je liczyć na nowo. Wolał nie ryzykować pomyłki. Zapisał wszystko na dziennym raporcie i udał się na plażę.

***

Praca w K. była całkiem ciekawa. Przede wszystkim kilku rzeczy można było być pewnym. Na przykład tamtejszych dzieci, które ZAWSZE, gdy lodziarz przechodził obok nich śpiewały tandetną piosenkę o tym, że zawsze jest pora na lody koral. Zaraz potem pytały, w jakiej cenie są lody, a gdy lodziarz za każdym razem odpowiadał to samo one dziwowały się i marudziły, na, ich zdaniem, zbyt wysoka cenę. I tym razem nie było inaczej. Dwójka wyrostków wyłoniła się zza odrapanego budynku i zanuciła z całych sił młodych gardeł:
- ZAWSZE JEST PORA NA LODY KORAL !
Lodziarz uśmiechnąl się, dobrze wiedział co się stanie teraz.
- po ile lody ?
- po cztery i po pięć złotych.
- a czemu tak drogo ?
- bo lody to towar luksusowy.
- jak to luksusowy ? - dopytywały sie dzieci idąc koło lodziarza.
- nie jest to towar pierwszej potrzeby - jesteś w stanie przeżyć bez lodów. Ponadto morze i wakacje to doskonałe warunki rynkowe dla lodów, a że podażą jest tylko nasza firma, to możemy ustalić ceny takie, jakie nas zadowolą.
To zawiłe oświadczenie wprawiło dzieci w niemałe osłupienie. W koncu jeden rzekł:
- ale lody Korala nie są smaczne, lepsze sa Algidy !
- a to juz nie moja działka - rzekł lodziarz.
W tej chwili lodziarz dotarł do ulicy za którą zaraz była plaża. Dzieciom wyraźnie nie wolno było przekraczać jezdni, zawsze tutaj bowiem rozstwały sie z lodziarzem.
- No to jedziemy - rzekł lodziarz wchodząc na plażę.

***

Było gorąco, piasek niemiłosiernie parzył nieobute stopy lodziarza. Z nieba lał się trzydziestostopniowy żar. W tych warunkach ciężko było leżeć na plaży, a co dopiero mówić o wykonywaniu jakichkolwiek ruchów. Jednak lodziarz niestrudzenie parł do przodu omijając kolejne parawany z chowającymi sie za nimi plażowiczami.
- Lody, lody ! - krzyknąl lodziarz.
Rozejrzał się szybko, czy przypadkiem nie zgłosił się potencjalny klient. Niestety, nikt w okolicy nie miał ochoty na loda. Po przejściu kolejnych dziesięciu metrów znów krzyknąl:
- Moja babcia chorowała, zjadła loda wyzdrowiała !
Ludzie śmiali się. Lodziarz nie rozumiał jak można się śmiać słysząc ten sam wierszyk od 35 lat. Ale tłum domagał się kiczu.
-A mój dziadek tez chorował, nie zjadł loda wykitował !
Plażowicze nagrodzili wierszyk uśmiechami. Zdarzyło się również kilku klientów. Lodziarz zaspokoił potrzeby rynku, po czym ruszył dalej, w stronę bunkra, który migotał daleko na horyzoncie i który wyznaczał koniec jego plaży. Tu parawany przerzedzały się. Wykrzykiwanie wierszyków nie miało sensu, należało rozmawiac z każdym z osobna i pertraktowac z nim zakup loda.
- Dzien dobry szanownej pani ! specjalnie dla pani przynoszę najlepsze lody nad polskim morzem !
- Nie, dziękuje.
- Miłego dnia.
Magiczne słowa "nie, dziękuje" chleb powszedni każdego lodziarza. z początku nieco denerwujące, ale po jakims czasie szło do tego przywyknąć.
- Dzien dobry państwu ! może mają panstwo ochotę na loda ?
- A co pan tam ma ?
- Rożki, Grandy, Świderki... - lodziarz począl wymieniać zawartośc lodówki.
- A ma pan śmietankowe ?
- Zdaje się, że... nie, przykro mi, wszystkie już poszły.
- No to my podziękujemy
- Miłego dnia.
- Dziękujemy, wzajemnie.
To dziwne, ale szefostwo zawsze dostarczało lody we wszystkich smakach. Równie dziwne było to, że na innych plażach turysta zawsze kupował takiego loda jakiego mu zaproponowanao. K. była inna. Tu wszyscy żądali lodów śmietankowych, kolorków na jęzorki albo nie produkowanych już od wieków bambino. Dlatego nie raz lodziarz musiał tłumaczyć, że lody toffi i truskawkowe nie są takie złe. Często (zbyt często) sie to nie udawało.
- Dzień dobry pani !
- Dzien dobry - odrzekła szybko kobieta, nie dając lodziarzowi dokończyć propozycji zakupu loda.
- Może życzy sobie pani loda ?
Kobieta osłupiała. Przez chwile patrzyła lodziarzowi w oczy. Spod okularów i zmarszczek na twarzy wyglądały zmęczone i mądre oczy. I tak lodziarz i starsza kobieta patrzyli sie na siebie przez dłuższy okres czasu, rozumiejąc się bez słów. Było w tych spojrzeniach coś więcej, jakby troska o wszystkich i o wszystko. Słońce wciąż świeciło.
- Tak, poproszę.
- Jakiego pani życzy ?
- Jakiegokolwiek
Szok.
- Polecam "Domino"
W istocie były to ulubione lody lodziarza. Kobieta rzuciła jeszcze jedno spojrzenie, jakby upewniając się, że ubrany na żółto czuł to samo. Odebrała loda i zapłaciła.
- Zyczę smacznego i miłego dnia - lodziarz rzucił standardową formułkę.
- Dziękuje, powodzenia...
Spojrzenie. Powodzenia ?
- ... w sprzedaży lodów - dokończyła.
- Ach, dziekuje - lodziarz odzyskał rezon i uśmiech powrócił na jego twarz.
Lodziarz wciąż przemierzał plażę. Do najbliżeszego skupiska parawanów zostało paręset metrów. W sam raz, by zapalic papierosa. Paląc przebył dystans, po czym zwrócił się do pierwszej z brzegu kobiety.
- Dzien dobry szanownej pani ! może życzy sobie szanowna pani loda ?
Kobieta, a raczej niewielki wielorybek nie odrzekła nic. Nikły uśmiech pojawił się jedynie na jej grubych wargach.
- Może życzy sobie pani loda ?
Kobieta nic nie odpowiedziała, zmierzyła lodziarza krotkim spojrzeniem, po czym połozyła się na brzuchu. Lodziarz nie wytrzymał.
- Żeby przynajmniej to co pani wystawia było estetyczne - rzucił
Kobieta z szybkością błyskawicy odwrócila się i rzuciła jadowicie:
- Cham !
- Idiotka !
Lodziarz odszedł szybko. Był zdenerwowany na siebie za to, że dał sie ponieść emocjom.
- Na plaży masz byc grzeczny, to twoja praca a oni to twoi klienci - mówił jeden głos.
- Ale czy wymówienie słów "nie, dziękuje" naprawdę kosztuje aż tak wiele ? - rzekł drugi.
Lodziarz pozostał ze swoimi dylematami sam na sam. Tymczasem obiecał sobie, że do czasu głębszego przemyslenia tej kwestii pozostanie miły dla wszystkich.

***

Lodziarz wracał brzegiem plaży. Lodówka była pusta. Fale delikatnie obmywały stopy zmęczone chodzeniem po rozgrzanym piasku. Lodziarz nucił z cicha zadowolony dzisiejszym utargiem. Nagle jedna z fal przybrała olbrzymie rozmiary. Może nie były olbrzymie, ale wystarczyły, by zmoczyć całego lodziarza. Ten zrezygnowany popatrzył w niebo.
-Ale jesteś zabawny...

***

Dobiegała godzina 16.00, wybawienie każdego lodziarza. Można juz było śmiało zejśc z plaży, podliczyc dzienny utargi i wrocić, by udać się na zasłużony odpoczynek. Lodziarz odstawił już lodówkę, posegregował pieniądze sprawdził, czy wszystko sie zgadza i udawał sie w kierunku dworca PKP. K. po południu zawsze klimatem przypominała mu wielkie rosyjskie miasta - Moskwę i Petersburg, opisane przez Dostojewskiego i Bułhakowa. Wchodząc na główna ulicę H-ską zauważył, że pociąg którym powinien był wrócić własnie jedzie po torach położonych równolegle do ulicy. Wiedział, że nie ma sensu biec - tak czy siak sie nie uda - do pociągu pozostawał kilometr, a na stacjach pokroju K. pociąg czekał nie więcej niż minutę. Lodziarz zawrócil i udał sie w kierunku ptrzystanku PKS.

***

Lodziarz siedział na przystanku juz zbyt długo. Z natury był nerwowy i niecierpliwy. Busy i Autobusy zgodnie z rozkładem powinne jeździc co 15 minut, tymczasem juz od 40 minut nie było żadnego. Nagle do restauracji koło przystanku podjechał zielony Daewoo Lublin. Lodziarz nie chciał juz dłużej czekać, więc podszedł do kierowcy i zapytał:
- Jedzie pan może do Władka ?
- No jadę, jadę, ale po drodze się będe jeszcze zatrzymywał.
- Nie robi mi to różnicy, z chęcią panu pomogę przy rozładunku.
- Nie ma sprawy, wskakuj.
Tak więc lodziarz wsiadł do busa (w którym niestety nie był przeznaczony do przewozu pasażerów, tak więc lodziarz musiał siedziec na siedzeniu konstruowanym ze skrzynek po jajkach. Kierowca okazał się być emerytowanym górnikiem z W-cha. Pracował dla jajecznego króla półwyspu i zarabiał cłkiem niexle pracą, która wcale nie należała do najcięższych. Jego zadaniem było rozwożenie jajek do restauracji porozrzucanych po pólwyspie. Nagle zadzwonil jego telefon komórkowy.
- Chłop z jajami, słucham - rzucił wesoło
- ...
- ...a tak, nie ma sprawy, juz bedziemy
- ...
- No tak, bo znalazłem sobie nowego pomocnika.
"Chłop z jajmi" popatrzył się na lodziarza i rzucił wesoło:
- Musimy wrócic do K. - jednak się zecydowali na trzy palety.
- Mnie tam sie nigdzie nie spieszy, jest mi to bez różnicy.
Karkołomnym manewrem Z. zawrócił rozklekotanego Lublina i począl zmierzać do K. tam przy pomocy lodziarza rozladował jajka i zaniósł je na zaplecze restauracji. Włascicelka uiściła nalezność i podziekowła. teraz, zostawał juz tylko wyjazd do W. Jeżeli ktoś myśli, że lodziarz po prostu dojechał do W., to się grubo myli. Na wysokości Ch. utworzył sie korek. Został on skwitowany wyjatkowo obelżywm górniczym przeklenstwem autorstwa pana Z. Niestety, korek nie wydawał się byc spowodowany zwykłym przepełnieniem dróg na półwyspie, zatem jedyna przyczyną mogł byc wypadek, co oznaczało jeszcze jakieś pół godziny w korku.



Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Lactobacillus
Borys Jelcyn



Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: piotrograd

 PostWysłany: Wto 22:37, 27 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

Qrczak7 moze inni wstydza sie tego napisac ale . ..
Wapie zeby ktos przyczytal twoja opowiesc w calosci , nie mowie ze jest nuda tylko chce powiedziec ze fabula jest bardzo wciagajaca, zawila ,trzymajaca w napieciu i nie przewidywalna.
Czego ty wymagasz od uzytkownikow forum ? (pytanie retoryczne)
Moze jak bys strescil ta niezwykla opowiesc do trzech czterech zdan to byla by lepsza.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Przemek
Patison



Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Częstochowa

 PostWysłany: Śro 10:02, 28 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

albo podzielił na kilkla części i emitował je jak w periodykach czyli periodycznie Wink

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
qrczak7
Woźny



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z nowego, lepszego świata.

 PostWysłany: Śro 16:01, 28 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

Nie da sie streścić dwóch miesięcy w kilku zdaniach. A co do emisji odcinków, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie, byście sobie sami dzielili to na odcinki, pomoga wam w tym gwiazdki Wink

Być może znajdzie się ktoś, kto myśli, że praca lodziarza to sama radośc wówczas taki delikwent dowie się, że to największa mordęga pod słoncem - i już mam dobry uczynek Wink

A poza tym, nikt was nie zmusza do czytania.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Przemek
Patison



Dołączył: 14 Wrz 2005
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Częstochowa

 PostWysłany: Śro 17:38, 28 Wrz 2005    Temat postu: Back to top

mnie się wydaje ciekawe opowiadanie a pomysł z podzieleniem to jest dobry :] Czyli sam sobie podziele Wink

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
qrczak7
Woźny



Dołączył: 06 Wrz 2005
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z nowego, lepszego świata.

 PostWysłany: Sob 12:14, 29 Lip 2006    Temat postu: Back to top

Heh... a w tym roku znów jako lodziarz, cały bagaż nowych doświadczeń, całe mnóstwo dziwnych wydarzeń... spiszę to jak wrócę, a na razie serdecznie pozdrawiam wszystkich forumowiczów !

Jakby ktoś chciał do nas dołączyć, to dzwońcie do mnie na koma. Praca się znajdzie, alkohol też Wink


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Holly_Virgin
Bebiko



Dołączył: 22 Paź 2005
Posty: 198
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zza siedmiu gór

 PostWysłany: Sob 17:23, 29 Lip 2006    Temat postu: Back to top

za dlugie... moze i ciekawe, ale jakos... nie chce mi sie czytac

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Ludzi Pozytywnie Zakręconych Strona Główna -> Autostop Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach